FIFA 18, czyli król jeszcze żywy. Koniec września to tradycyjne wyczekiwanie wśród graczy na premierę nowej odsłony FIFY. Coroczne odliczanie, oczekiwania, dyskusje… premiera i bum. Niby OK, ale … No właśnie, zawsze było to ale. W tym roku nie inaczej. Zadawane od miesięcy pytania znajdują właśnie odpowiedź. 29 września zadebiutuje na półkach najnowsza odsłona FIFY z numerkiem 18. Od kilku dni jest możliwe zapoznanie się z grą przez subskrybentów usługi EA Access. Mogą oni przez okres 10 godzin grać w pełną wersję, a postępy z okresu próbnego przenoszą się do wersji nieograniczonej czasowo. Poza tym Ci, którzy zakupili wersje „wzbogacone”, czyli edycje Ronaldo lub Ikony otrzymają dostęp do gry trzy dni wcześniej, czyli 26 września. Tyle zapowiedzi. Zajmijmy się zatem sama grą.
FIFA 18, czyli powrót króla do świata żywych
Od kilku lat samouwielbienie twórców FIFY sięgnęło zenitu. Praktyczny brak konkurencji spowodował, że niby coś tam się w grze nowego pojawiało, ale średnio to było dopracowane, zabugowane, momentami irytujące. Nie pomagały głosy ludzi, że trzeba zrobić poważny krok naprzód, aby przywrócić blask tej popularnej serii. Już rok temu recenzując FIFĘ 17, zwracaliśmy uwagę na powtarzane od lat błędy, brak uważnego wsłuchiwania się w graczy. Ba, wręcz arogancja twórców, którzy uważają się za jedynych nieomylnych. Wkurzenie graczy z roku na rok narastało. Twórcy zapomnieli o tym, że gra ma sprawiać przyjemność, a nie wyzwalać niezliczone pokłady irytacji. Nie liczę już roztrzaskanych padów (wystarczy podejrzeć filmy na YT) czy innych objawów złości. Dlatego oczekiwanie na FIFĘ z numerkiem 18 jest tak szeroko komentowane. Nie bez wpływu na zachowania EA, było oddane przez wiele lat pole przez twórców PES. Dopiero ich zdecydowany postęp, walka o nowe spojrzenie na serię, wymusiło na EA Sports wsłuchanie się w głosy graczy i wykazanie minimum chęci, aby coś rzeczywiście zmienić. Dziś po ograniu kilkunastu godzin mogę śmiało powiedzieć, że proces powolnego umierania gry został mam nadzieję bezpowrotnie zatrzymany. Oprócz ulepszeń graficznych (o tym w dalszej części) oraz drobnych poprawek, twórcy wprowadzili kilka pozytywnych zmian, które powodują, że gra zyskała na świeżości. O tym jednak za chwilę.
FIFA 18, czyli poprawiona rozgrywka i odświeżone tryby
Zmiany, które nastąpiły niosą świeży powiew. Zmieniono tryb kariery. Teraz nie tylko kupujemy zawodników do naszego klubu. Poprzez szereg filmików „uczestniczymy” w procesie negocjacji. To miła zmiana. Największe zmiany nastąpiły jednak w trybie FUT. To najpopularniejszy od lat tryb. Od początku mocno kontrowersyjny, budzący szereg kontrowersji i czasami niezdrowych emocji. Co zatem zmieniło się w tym trybie? Otóż walczący z handlarzami coinsów, próbuje zachęcić graczy do tego, aby w uczciwy sposób rywalizowali miedzy sobą. Niestety rozwiązania z lat poprzednich powodowały, że dążenie do posiadania jak najlepszego składu kończyło się w wielu przypadkach kupowaniem dużych ilości wirtualnej waluty za prawdziwe pieniądze. Zawyżone ceny zawodników spowodowane faktem, że trafienie tych dobrych kart (nie mówię tu o gwiazdach) w paczkach kupowanych w grze graniczyło z cudem, przysporzyło klientów handlarzom. Na rynku transferowym kupić możemy każdego zawodnika. Takie są zasady handlu w FUT. Jednak ceny najlepszych graczy liczone w milionach coinsów stanowią barierę nie do pokonania przez 95 procent graczy. Robiąc prostą symulację, policzmy ile trzeba rozegrać meczy, żeby kupić kartę Ronaldo. Koszt takiej karty to średnio 1,5-2 miliony coinsów. Za mecz dostajemy 400-800 coins. Rachunek jest prosty. Po co grać kilka miesięcy, skoro można kupić te dwa miliony za pewną kwotę realnych pieniędzy. O to chodziło EA? Dlatego z radością przyjąłem kilka zmian, które dają szansę zwykłym graczom na realizację marzeń związanych z budową swoich składów. W grze dla jednego gracza zrezygnowano z idiotycznego i kiepsko płatnego trybu turniejów. W jego miejsce pojawiła się opcja Squad Battle. To offline’owa wersja ligi weekendowej znanej z poprzedniej FIFY. Rozgrywając mecze robimy postęp w rankingu (od brązowego, poprzez elitę do pierwszej setki graczy). Mecze możemy rozgrywać na różnych poziomach trudności, co jest fajne dla tych graczy, którzy zawodowcami nie są. Jednak, aby dostać się do elity, bądź pierwszej setki rankingu i zgarnąć super nagrody, musimy grać na poziomach najwyższych, wysoko punktowanych. Za każdy etap Squad Battle gracze dostają nagrody finansowe i rzeczowe. To znaczny postęp w dostępie do profitów wynikających z gry. Teraz zarabianie coinsów przychodzi zdecydowanie łatwiej. Jeśli dodamy do tego codzienne wyzwania, za które dostajemy nagrody, czy tryby online’owe (liga weekendowa), w których także zarabiamy. Sprawia to wrażenie uczciwego podejścia do każdego z graczy. Wreszcie ktoś w EA poszedł po rozum do głowy. Jeszcze tylko poprawienie algorytmów wypadania kart z paczek i będzie super. Zobaczymy jak z tym ostatnim będzie w tym roku.
FIFA 18, czyli międzynarodowy powrót Alexa Huntera
Nowością poprzedniej edycji, był tryb fabularny, w którym wcieliliśmy się w postać młodej gwiazdy angielskiej ligi – Alexa Huntera. Pamiętacie zapewne koniec ubiegłorocznej przygody, kiedy Alex dowiedział się z wiadomości sportowych o możliwym powołaniu do reprezentacji kraju. Wszyscy gracze otrzymali także po zakończeniu kartę IF Alexa Huntera, którą mogliśmy grać w trybie FUT. FIFA 18 przynosi nam kontynuację kariery młodego piłkarza. Na szczęście producenci wsłuchali się w głosy graczy i liniową rozgrywkę „uczłowieczyli”. Teraz mamy już bardziej realny wpływ na losy i karierę Alexa. Wprowadzono też możliwość spersonalizowania postaci. Możemy zrobić z „mamisynka” twardego faceta, wytatuowanego, z modną fryzurą itp. Wielki plus dla EA. Nie będę w tym miejscu psuł zabawy i spojlerował tego co Was czeka. Zachęcam jednak do zapoznania się z drugą odsłoną kariery Alexa osobiście.
FIFA 18, czyli frostbite rządzi
FIFA 18 to druga odsłona stworzona na silniku graficznym Frostbite. Już rok temu pisałem, że to najlepszy pomysł jaki mógł spotkać tą popularną serię. W tym roku możemy przekonać się co drzemie w tym silniku. Grafika jest na tyle perfekcyjna, ze na telewizorach 4K, obraz jest tak realistyczny, że wiele osób myli go z realnymi transmisjami meczów. Czekam na listopad i premierę Xbox One X, dla którego FIFA 18 ma specjalne wsparcie. Już leci mi ślina na samą myśl.
FIFA 18, czyli wyrok w imieniu wiernych graczy
Podsumowując, tegoroczna odsłona produkcji EA stanowi krok naprzód, mający na celu wyeliminować narastające od lat błędy. EA dostrzegło wreszcie fakt, że karmienie ludzi tylko i wyłącznie ładnymi obrazkami nie wystarczy. Trzeba dać od siebie coś więcej i tegoroczna edycja robi mały, ale zauważalny krok naprzód. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić Wam najnowsza odsłonę FIFY.
Napisz komentarz